Nazywam się Antek, nikt nie spodziewał się, że stanę na krawędzi śmierci, a dotychczasowy świat moich bliskich obróci się o 180 stopni, zrzucając na barki ciężar, którego samemu nie da się udźwigać.
Pierwsze 4 tygodnie życia zawsze są podobne. I u mnie początkowo życie toczyło się normalnie, jednak po 2 miesiącach zacząłem wyraźnie słabnąć. Rodzice bardzo się niepokoili co się ze mną dzieje, a niedługo po tym wydarzeniu zachorowałem na ostre zapalenie płuc. W szpitalu walczyłem o życie aż 3 tygodnie! Byłem podłączony do respiratora, a potem rodzice sami musieli kupić specjalne urządzenie które się nazywa asystor kaszlu, bo szpital kliniczny intensywnej terapii noworodków nie miał go na wyposażeniu!
Na szczęście zainteresowała się mną młoda, ambitna lekarka, która skrupulatnie szukała odpowiedzi na pytanie dlaczego teoretycznie zdrowe dziecko nagle umiera? Zostały mi pobrane próbki krwi i przekazane prędko do Warszawy, by oddać je do badania. Po kilku dniach przyszły wyniki - rdzeniowy zanik mięśni, jak mama to czytała to było dla nas niczym „wyrok”…
Pediatra radził oddać mnie do hospicjum, bym sobie tam spokojnie umarł... Ale czy rodzice mogliby zrobić coś podobnego? Oczywiście, że nie! O poddawaniu się nie myśleli nawet chwili i ja też nie zamierzam! Przy rdzeniowym zaniku mięśni liczy się każda godzina od diagnozy do leczenia. Bez leczenia umrę na pewno, ale leczony mogę żyć! Teraz, kiedy już wiem z jaką chorobą przyszło mi się zmierzyć, wiem jak mam walczyć!
Chodzę na rehabilitację cztery razy w tygodniu i mam specjalistyczne wizyty lekarskie, a rodzice robią wszystko co w ich mocy, abym rósł silny i miał przyszłość. Marzę o życiu jakie mogą mieć zdrowe dzieci, marzę o bieganiu z rodzeństwem na placu zabaw i jedzeniu lodów w gorące dni. Miesięczny koszt mojego leczenia jest przeogromny i tylko ludzie dobrego serca jak Ty mogą realnie dać mi szansę na dzieciństwo. Bardzo proszę, daj mi tę szansę, bądź moim aniołem!
Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!
Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!
PS. Ważne jest, by nie odkładać tej pomocy na później i pomagać jak najszybciej!
Antoni Dziaczuk - Subkonto nr 102071902