PILNE!

Jestem Bartek, prawie umarłem i mój mózg został uszkodzony przez zdarzenie, którego nikt się nie spodziewał! Książkowa ciąża zamieniła się momentalnie w dramat raptem na 2 dni przed planowanym cesarskim cięciem. A wszystko przez wymioty i biegunkę, bo niestety mamie coś zaszkodziło, lub może to była najzwyczajniej grypa żołądkowa… Tego się już nie dowiemy, bo nikt się nie spodziewał jak poważne konsekwencje będą miały przypadkowe rewolucje żołądkowe na mój rozwój. Gdy nagle przestałem się ruszać w brzuszku, mama natychmiast zgłosiła się do szpitala, niestety mojej tętno już praktycznie zanikało!

Gdy mnie wyciągnęli z brzuszka mamy byłem siny, nie oddychałem, a nerwowa atmosfera była tak gęsta, że ciężko było łapać oddech wszystkim dookoła. Lekarze reanimowali mnie 8 minut, ciągnęło się w nieskończoność, czułem jakby świat się zatrzymał! Podczas tych ośmiu minut niepewności mama nie dowierzała co się właśnie z nią i ze mną dzieje na tej porodówce. Nic co napiszę nie odda prawdziwego dramatu tamtej chwili, to było po prostu straszne!

Kiedy tylko moje serce zaczęło ponownie bić, nie było przytulania, miłości ani radości. Była ulga mieszająca się ze strachem. Cały obolały, poturbowany, z bolącą klatką piersiową zostałem przewieziony na intensywną terapię, bo nie potrafiłem sam oddychać. Zostałem podłączony do respiratora. Po kilku próbach i dwóch dniach sprawdzania czy oddech mi wrócił, w końcu potrafiłem zrobić to sam. Na intensywnej terapii spędziłem długie 3 miesiące. Samotny, nie mogący się wtulić w ciepłe ciało mamy. Ostatecznie musiałem przejść jeszcze 2 operacje. Jedna z nich to rurka tracheotomijna, bo oddychanie i połykanie śliny sprawiały mi duży problem. Druga z operacji dotyczyła kłopotów z jedzeniem. Dostałem więc swój własny „korek” do brzucha do żywienia dojelitowego! 

Obecnie jestem już z rodzicami w domu. Uczęszczam regularnie na rehabilitację i terapię metodą MODEK. Wszyscy mówią, że mam duży potencjał, ale to znaczy, że pod żadnym pozorem nie można przerwać ciągłości rehabilitacji! Oczywiście nie ma mowy o refundowanej rehabilitacji, bo jest ona mocno niewystarczająca. Mało tego, dostałem skierowanie do pilnego zakupu specjalnego stabilizatora, pionizatorów i specjalistycznego wózka inwalidzkiego. Nie potrafię jeszcze sam siedzieć, stać czy chodzić, a te sprzęty pomogą mi utrzymać postawę i nie łamać się w pół.

Dlatego proszę wszystkich ludzi dobrego serca o pomoc. Bym mógł kiedyś skosztować lodów i pobawić się na osiedlowym placu zabaw z innymi dziećmi. Teraz to marzenie, ale jest ono jak najbardziej realne z Twoją pomocą! Proszę o Twoją pomoc, bez Ciebie nie dam rady!

​​​​​​​Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!

Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!

PS. Ważne jest, by nie odkładać tej pomocy na później i pomagać jak najszybciej!

Bartosz Janiszewski - Subkonto nr 102108202

Ratuję Bartka!

Ratuję Bartka!