PILNE!

Nazywam się Dominika, urodziłam się tylko troszkę szybciej niż inne dzieci z wagą raptem 2,5 kilograma i nic nie wskazywało na to, że może być coś nie tak, bo dostałam nawet 10 punktów w skali Apgar. Mijały dni i chyba fajny ze mnie był bobasek, bo przez chwilę rosłam i badania miałam dobre, aż tu nagle gdy rodzice zabrali mnie do rodziny na kilka dni, wydarzyło się coś niespodziewanego!

Nagle złapałam jakąś infekcję i zaczęły się okropne duszności. Rodzice zabrali mnie do tamtejszego szpitala, gdzie pilnie zrobiono mi cały szereg badań i okazało się że mam zapalenie płuc. Zostałam natychmiast przyjęta do szpitala i dostałam silny antybiotyk.

Niestety mój stan zdrowia pogarszał się z minuty na minutę, aż w piątej dobie spadła mi nagle saturacja i tlen nie dochodził do komórek mojego ciała. Mama była przerażona, a ja czułam jak drętwieje mi całe ciało, a buzia bolała jakby miała zaraz wybuchnąć! Momentalnie zrobiłam się sina i za wszelką cenę pragnęłam złapać oddech, ale niestety nie potrafiłam...

Szczęśliwie ktoś nade mną czuwał, bo mamusia akurat trzymała mnie na rękach, szybko wezwała pomoc i pielęgniarka natychmiast mnie zabrała. Zostałam pilnie zaintubowana i przewieziona na OIOM do innego szpitala. Na OIOMie w ciężkim stanie byłam aż 37 dni, a potem drugie tyle na oddziale dziecięcym, gdzie lekarze próbowali mi pomóc na wszelkie sposoby.

Gdy mój stan się trochę polepszył, wypisano mnie do domu gdzie po 11 dniach podczas nocnego karmienia znowu zaczęłam sinieć i się dusić. Szczęśliwie znów była blisko mama i nie wahając się ani chwili wezwała pogotowie – jesteś moim Aniołem Stróżem Mamusiu!

Ponownie wylądowałam w szpitalu, gdzie po kolejnych specjalistycznych badaniach w końcu lekarze odkryli co jest przyczyną moich duszności i trudności z przełykaniem. Wszystkiemu winna była niewykryta wcześniej wada serca tzw. „ring naczyniowy”, ASD2/PFO, niedomykalność zastawki płucnej i trójdzielnej, oraz nadciśnienie tętnicze płucne!

Zostałam w szpitalu na kolejne 3 miesiące i przeszłam skomplikowaną operację serca trwającą prawie 8 godzin! Lekarze i szereg specjalistów robią wszystko co mogą, by moje serce się nie zatrzymało, bo takich małych serduszek nie da się przeszczepić i trzeba je ratować.

Wielomiesięczna hospitalizacja uratowała mi życie, ale jak to często bywa, zabrała też coś innego. Od aparatury podającej tlen uszkodził mi się wzrok, nie słyszę też dobrze na oba uszka, mam zdeformowaną tchawicę i wciąż kłopoty z oddychaniem. To nie koniec mojej walki,  bo mam jeszcze szansę na normalne życie i na normalne dzieciństwo. 

Dziś mogę tylko spożywać pokarmy płynne, ale wierzę z całego serca (choć pokrytego bliznami), że kiedyś będę mogła zjeść czekoladę, albo nawet tort na urodziny! Takie mam marzenie, proszę pomóż mi je spełnić, czyli tak naprawdę pomóż mi wyzdrowieć!

Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!

Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!

PS. Ważne jest, by nie odkładać tej pomocy na później i pomagać jak najszybciej!

Dominika Adamczyk - Subkonto nr 101615402