PILNE!

Mam na imię Kacper i chciałbym opowiedzieć Ci historię.
Kiedy się urodziłem dostałem tylko 1 punkt APGAR na 10 możliwych i ważyłem niecały kilogram. Rodzice na każdym kroku słyszeli, że nie przeżyję, a lekarze stawiali na mnie już krzyżyk.

Był to piąty miesiąc ciąży, kiedy mama poszła ze mną na rutynową kontrolę. Niestety ta była inna niż poprzednie, bo okazało się, że wokół mnie już prawie nie ma wód płodowych! Dlatego musieliśmy pilnie pojechać do szpitala, bo moje życie było bardzo zagrożone, a lekarze nie dawali szans na to, że dożyję daty porodu. Ba! Jak by tego było mało, każdy ruch mamy powodował, że kolejne wody się ulewały, a ja powoli „przyklejałem” się do jej brzucha! W tej ciemności, ciasnocie, ja... taki mały... to było straszne uczucie...

Gdy odgłosy z zewnątrz stawały się głośniejsze, a ja obijałem się coraz bardziej, bo płyn owodniowy który miał mnie chronić praktycznie znikł i nie amortyzował już wstrząsów, postanowiłem, że dam z siebie wszystko i wytrzymam ile się da jeszcze w środku!

Niestety już sześć tygodni później stała się ogromna tragedia, która ponownie postawiła moje życie pod znakiem zapytania. Nie zdążyłem jeszcze urosnąć wystarczająco dużo by być odpornym i tu w 26 tygodniu mojego życia płodowego wdała się bardzo poważna infekcja i konieczne było natychmiastowe cesarskie cięcie!

Byłem niewyobrażalnie mały, a mój stan był fatalny, ledwo żyłem w momencie porodu. Zostałem natychmiast przeniesiony do inkubatora podłączony do różnych rurek i urządzeń podtrzymujących mnie przy życiu. Niestety w drugiej dobie życia dostałem wylewu krwi do mózgu IV stopnia! Byłem w stanie agonalnym, a rodzicom powiedziano wprost, że nie widać dla mnie nadziei i jak nic się nie zmieni to po tygodniu odłączą mnie od aparatury podtrzymującej życie...

Nie poddałem się jednak i po tygodniu mój stan zaczął się poprawiać. Choć daleki był od ideału to pokazałem, że chce żyć. Mam niedowład prawostronny kończyn i nie jest jeszcze do końca wiadomo jakie spustoszenia wywołał wylew, który miałem po narodzinach. Ale rodzice dokładają wszelkich starań abym był rehabilitowany jak najczęściej i to przynosi efekty!

Jednak sprawa jest poważna, bo rodziców nie stać na utrzymanie tempa rehabilitacji i na zakup koniecznych sprzętów wspomagających leczenie, a codzienne rehabilitacje to jedyna możliwa droga do tego, abym odzyskał sprawność i abym kiedykolwiek jeszcze mógł być zdrowym dzieckiem i bawić się na placu zabaw, czy ganiać za piłką na boisku.

Ludzie dobrego serca tacy jak Ty są moją jedyną nadzieją na przyszłość, dlatego proszę pomóż, bo bez Ciebie sobie nie poradzę.

​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!

Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!

Kacper Łukomski - Subkonto nr 102121602

Ratuję Kacpra!

Ratuję Kacpra!