
Mam na imię Mikołaj, dopiero co pojawiłem się na świecie, a już umierałem! Pierwszy rok życia spędziłem w szpitalu, była to walka o każdy oddech, każde najmniejsze tchnienie. Byłem mały, siny i co gorsza niezdolny do samodzielnego oddychania! Kiedy po panicznej walce o moje życie udało się lekarzom na chwilę ustabilizować mój stan, to okazało się, że moje serce nie działa prawidłowo i potrzebuję pilnej operacji! Leżąc tyle czasu w szpitalu, zamiast ciepła mamy czułem tylko chłód inkubatora, a notoryczne pikanie aparatury, do której byłem podłączony nie pozwalało mi się uspokoić. Choć lekarze i pielęgniarki co chwile się koło mnie kręcili, to czułem się niezwykle samotny i przerażony, tym światem na który dopiero co przyszedłem.
Jak by tego było mało to koszmar trwa dalej, bo brzuszek często mnie boli tak mocno, że nie mogę normalnie spać. Czuję jakby ktoś go ciągle ściskał, albo wiercił w nim dziury. Czasem ból jest tak ogromny, że czuje jakbym umierał od środka…
Lekarze dwoili i troili się, aby dojść do tego co mi jest, a gdy miałem robiony zabieg rektoskopii, okazało się, że mam martwicze zapalenie jelit! A jak by tego było mało to właśnie podczas tego skomplikowanego zabiegu zostały przebite moje jelita i wymagałem kolejnej pilnej operacji ratującej życie! Lekarze musieli mi w tym celu założyć stomię czyli taki (trochę wstyd mi o tym mówić) sztuczny odbyt na brzuchu…
No i podczas tego zabiegu życie kolejny raz ze mnie zadrwiło, bo doszło do zakażenia organizmu i sepsy. Miałem bardzo wysoką gorączkę i silne drgawki nie miałem siły otworzyć nawet oczu. Mój oddech był szybki i ciężki. Kolejny raz zdawało się jakbym umierał. Ale lekarze się nie poddawali i choć przetaczano mi krew aż 7 razy! To chęć życia była tak silna że dalej tu jestem.
Choć ciągle mnie diagnozują, to już wiem, że kolejnym problemem z jakim przyjdzie mi się mierzyć to źle funkcjonujące nerki. Dlatego obecnie bardzo potrzebuje pomocy w sfinansowaniu leków, rehabilitacji, wizyt u specjalistów i tak prozaicznych rzeczy jak środki higieniczne, które ze względu na mój stan, są bardzo potrzebne. Dlatego proszę pomóż, bo tylko ludzie dobrego serca, tacy jak Ty są moją ostatnią nadzieją, na normalne życie i powrót do zdrowia!
Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!
Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!
Mikołaj - Subkonto nr 102170502