
Mam na imię Nikodem, i choć nic na to nie wskazywało, to już kilka minut po urodzeniu zacząłem się śmiertelnie dusić, sinieć i nie potrafiłem samodzielnie oddychać! Zostałem pilnie zaintubowany i podłączony do respiratora, a to był dopiero początek dramatu, bo właśnie wtedy lekarze zauważyli, że brakuje mi części serca! Zamiast przynieść szczęście rodzinie, to spadła jak grom z nieba ta straszna diagnoza. To było dla mnie jak wyrok, który do dziś wisi nade mną każdego dnia i nie pozwala o sobie zapomnieć…
Wada, którą posiadam to Zespół Niedorozwoju Lewego Serca. To jedna z najpoważniejszych wad sercowych, gdzie dosłownie brakuje mi lewej komory serca i lewej zastawki! Moje serduszko jest jak tykająca bomba, bo żeby w ogóle mogło pompować krew, to musi wykonać podwójną pracę. Kiedy miałem zaledwie 6 dni już konieczna była pierwsza operacja serca. Wtedy moje serduszko było mniej więcej wymiarów paznokcia dorosłej osoby… Dlatego kardiochirurdzy mieli praktycznie niewykonalne, wręcz nadludzkie zadanie mnie zoperować, wymagające precyzji w ekstremalnie krótkim czasie!
Gehennie nie było końca, bo zaraz potem konieczna była drugą operację serca, to była istna walka o życie, o każdy mój oddech! Walka, która trwa nadal, bo czekam na kolejną już trzecią operację! Bo musisz wiedzieć, że nie można mi przeszczepić serca w tak młodym wieku, dlatego jedynym ratunkiem dla mnie, jest utrzymanie tego chorego przy życiu jak najdłużej.
Jak by tego wszystkiego było mało to również nie mam lewego i prawego żebra, które to powinny chronić moje serce i płuca. To tak jakby moje serduszko było wystawione na świat bez żadnej ochrony, dlatego jestem niezwykle bezbronny i wrażliwy, na wszystko co może mnie skrzywdzić na tym świecie. A przez długie miesiące w szpitalu, moje mięśnie są tak słabe, że nie potrafię już siadać ani chodzić. Widzę inne dzieci jak biegają, bawią się, ale póki co mogę tylko marzyć by do nich dołączyć.
Do tego wszystkiego los mnie nie oszczędzał bo, do tego wszystkiego mam też wiotkość krtani, to znaczy że moja krtań która powinna zamykać się podczas jedzenia jest słaba i czasem nie działa prawidłowo. To tak jakby zawór w rurce był popsuty przez to łatwo się zachłystuje jedzeniem i piciem, a to jest śmiertelnie niebezpieczne! Przez to wszystko potrzebują intensywnej i długotrwałej rehabilitacji, która pomoże mi odzyskać siły i nauczyć się tych podstawowych rzeczy, które dadzą mi namiastkę normalności.
Dlatego proszę Cię o pomoc i wsparcie, bo tylko dzięki ludziom dobrego serca, takim jak Ty, w przyszłości mam szansę na normalne życie! Proszę, pomóż mi spełnić marzenie o bawieniu się z innymi dziećmi, bieganiu, skakaniu, a nawet normalnym przełykaniu, bo tylko twoja pomoc i wsparcie umożliwi mi walkę o moje zdrowie i sprawność, by te proste, acz tak wielkie obecnie dla mnie marzenia, się zrealizowały!
Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!
Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!
Nikodem Filistowicz - Subkonto nr 102151602