PILNE!

Nazywam się Nikoś, przyszedłem na świat w bardzo ciężkim stanie. Ale zanim mój mały świat się zawalił, czekałem grzecznie w brzuszku mamusi. Rosłem jak na drożdżach, a mama chodziła regularnie do lekarza, który sprawdzał przy pomocy USG „co u mnie słychać”.

Mama się śmiała i byliśmy w tym czasie szczęśliwi. Gdy zbliżał się termin porodu, mama udała się do szpitala na ostatnie kontrolne USG, które wstrząsnęło moim małym światem. Nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy zrobił mi się tętniak w główce. Niedługo potem nie mogłem oddychać. Słyszałem pikanie różnych aparatur i zamieszanie wokół mamusi.

Kilka chwil później lekarze pilnie wyciągnęli mnie z brzuszka mamy. Bardzo chciałem ją zobaczyć i przytulić, ale byłem tak zmęczony, że zostałem przewieziony na OIOM. Nie wiedziałem jak mam pić mleczko, więc podłączyli mi taką specjalną sondę, dzięki której mogłem się odżywiać. Chwilę potem dostałem zapalenia płuc, a lekarze wykryli ubytek międzyprzedsionkowy w moim serduszku.

Mój stan zdrowia się pogarszał, a leki nie działały, gdy nagle stało się coś jeszcze gorszego! Dostałem wylewu czterokomorowego i mój stan diametralnie się pogorszył. Znowu mnie operowali i było już tak źle, że lekarze postanowili wprowadzić mnie w stan śpiączki na 2 tygodnie, ale wybudziłem się po 3 dniach, bo leki usypiające przestały działać!

Wtedy lekarze powiedzieli mamie żeby wszyscy z rodziny przyszli mnie odwiedzić i się pożegnać. Pierwszy raz zobaczyłem moich dziadków, a na końcu przyszła mama i powiedziała:

„Zawsze będziesz moim synkiem, zawsze będziesz tym pierwszym, zawsze będę Cię 
kochała, lecz wybierz teraz drogę, którą uważasz za słuszną, tam gdzie będzie Ci lepiej”.

Wiedziałem, że najlepiej będzie mi z rodziną i zawalczyłem o to. Na drugi dzień mój stan zdrowia zaczął się poprawiać. Po kilku próbach odłączyli mnie od respiratora.

Obecnie choruję jeszcze na wodogłowie i zdarza się, że mam problem z napinaniem mięśni, dlatego jeszcze nie potrafię samodzielnie utrzymać się na nogach. Dużo ciężej jest mi też nauczyć się mówić, bo choć się staram jak mogę, to mój języczek nie chce mnie słuchać.

Przez niedotlenienie mózgu zbladły mi siatkówki, i bardzo się boję, że nagle przestanę widzieć mamę. To ona mnie uspokaja, kiedy mnie tuli i głaszcze. A gdy śpiewa, czuję się po prostu bezpiecznie. Marzę, aby móc wstać i w końcu pobiec. Walczę o pierwsze wypowiedziane słowo, a w przyszłości całe zdanie.

Ale to ciągle za mało bym mógł żyć normalnie. Czuwa nade mną wielu specjalistów lekarzy i rehabilitantów. Walczą o moją sprawność razem ze mną. Niestety ja rosnę, a moje umiejętności nie nadążają. Potrzebuje wielu godzin rehabilitacji i ćwiczeń, żeby zrównać się z innymi dziećmi, a to wiąże się z kosztami takich zajęć i różnego rodzaju sprzętów rehabilitacyjnych.

Mówią, że kropla drąży skałę i mają rację, bo przy pomocy ludzi takich jak Ty, ludzi dobrego serca mam szansę na sprawność i na normalne życie. Wytrwałości i determinacji mi nie brak, to mogę obiecać, wystarczy dać mi szansę, póki jest jeszcze nadzieja! – Nikoś

Jako dziecko szybko rosnę i szybko się rozwijam, dlatego tak ważne jest, aby nie zabrakło tak ważnych dla mojego zdrowia godzin rehabilitacji, bardzo proszę o wsparcie póki jest jeszcze nadzieja na poprawę, a mój organizm jest jeszcze młody i potrafi się regenerować!

Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!

Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!

PS. Ważne jest, by nie odkładać tej pomocy na później i pomagać jak najszybciej!

Nikodem Dowgiałło - Subkonto nr 101603602