Nazywam się Oliwier. Rodzice w napięciu oczekiwali mojego przyjścia na świat, aczkolwiek kiedy nadszedł termin i mama poszła do szpitala by mnie lada moment urodzić, to w szpitalu sam ordynator wykonał kontrolne USG. Okazało się, że coś było nie tak jak powinno, szybko wezwał drugiego lekarza na konsultację, który wykonał badania prenatalne. Niestety przypuszczenia się potwierdziły: lekarz, który wcześniej prowadził całą ciążę nie dopatrzył się rozszczepu kręgosłupa, wodogłowia i źle oszacował moją wagę!

Szok i niedowierzanie to za mało, by opisać jak rodzice się w tym momencie czuli. Grunt nagle osunął się im spod nóg, a niebo runęło na głowę słysząc to. Na taką wiadomość nie można się przygotować, zwłaszcza na takim etapie ciąży, bo przecież miałem być silnym i zdrowym chłopcem…

Zaraz po tej wiadomości, akcja nabrała szybkiego tempa, bo mając tę informację lekarze podjęli pilną decyzję, aby mamę przewieźć do innego szpitala, bym po porodzie dostał profesjonalną opiekę. Tam natychmiast zostało wykonane cesarskie cięcie i wyciągnęli mnie z brzuszka mamy. Chciałem ją zobaczyć i się przytulić, ale nie mogłem, nie pozwolili nam na tzw. kangurowanie i już w pierwszej dobie po przyjściu na świat zabrali mnie na operację przepukliny oponowo-rdzeniowej.

Byłem malutki, nóżki miałem jak patyczki, strach mnie było wziąć na ręce, a już musiałem przejść pierwszą ciężką operację... Udało się, ale czas po operacji spędziłem na intensywnej terapii i już po dwóch tygodniach padła decyzja o kolejnej operacji! Jak dałem radę przez to przejść, sam nie wiem, ale chyba byłem silniejszy niż mogłoby się wydawać.

Po 21 dniach zostałem wypisany ze szpitala. Moje nerki nie pracują dobrze, jestem cewnikowany kilka razy dziennie, często mam infekcje pęcherza i złe wyniki krwi. Z czasem jak rosnę, to nie potrzebuję jak inne dzieci nowych spodni, ale nowych, większych ortez na moje nóżki! Bo bolą mnie gdy rosnę, nie mogę chodzić, nie jestem w stanie ustać na nogach. Jestem pionizowany, aby nauczyć się stać i jest duża szansa, że zacznę chodzić. Wszystko po to, bym mógł być w przyszłości samodzielny.

Dlatego mam szansę na rehabilitację metodą Voity, bo ta metoda najlepsze efekty daje u takich małych dzieci jak ja! Wiąże się to niestety z kosztami, które mocno przekraczają budżet rodziców, tym bardziej, że wymagam całodobowej opieki i rodzice już nie mają więcej pieniędzy. Dlatego zwracam się z prośbą do wszystkich ludzi dobrego serca o pomoc, bo mam szansę na życie i na samodzielność w przyszłości, ale trzeba szybko działać, bo to moja ostatnia szansa na normalne życie!

Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!

Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!

PS. Ważne jest, by nie odkładać tej pomocy na później i pomagać jak najszybciej!

Oliwier Wojciechowski - Subkonto nr 101453002