PILNE!

„…Byłem przestraszony i całkiem osamotniony, kompletnie słaby, mamie nie wolno było mnie nawet  zobaczyć! Nie potrafiłem jeść, ssać, dopiero po kilku dniach…”

Mam na imię Oluś i opowiem Ci historię. Gdy rodzice wyczekiwali mojego przyjścia na świat nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii! To był już 35 tydzień ciąży i zbliżałem się do tego, by pierwszy raz poznać moich rodziców i zobaczyć ten piękny świat. Wtedy podczas wizyty kontrolnej padło zdanie, po którym rodzicom osunął się grunt pod nogami: „Państwa dziecko ma wodogłowie, nie ma mowy o porodzie naturalnym, trzeba umówić cesarskie cięcie”. Jak się później okazało to był najmniejszy z problemów!

Od tego momentu już nic nie było dobrze. Nadszedł ten dzień w którym rozpoczęła się akcja porodowa, mamę próbowano znieczulić aż 8 razy do-kręgosłupowo i niestety to się nie powiodło. Stąd zapadłą decyzję o znieczuleniu całkowitym mamy, było to dla mnie bardzo niebezpieczne, bo moje funkcje życiowe były całkowicie zależne od niej!

Kiedy mnie wyciągnęli, mama była nieprzytomna, a ja nie mogłem oddychać! Zostałem podłączony do respiratora i przewieziony na oddział intensywnej terapii. Byłem przestraszony i całkiem osamotniony, kompletnie słaby, mamie nie wolno było mnie nawet  zobaczyć! Nie potrafiłem jeść, ssać, dopiero po kilku dniach dostałem sondę, którą jedzenie było dostarczane prosto do żołądka! Nagle moje funkcje życiowe się pogorszyły, ból, problem z oddychaniem, byłem coraz słabszy bo zakaziłem się jakąś bakterią. Przez 3 miesiące były mi podawane antybiotyki. Leczyły mnie i osłabiały jednocześnie. Miałem wbijany wenflon co 3 dni w inne miejsce. Ciężko było to znosić, moje rączki były takie małe i delikatne, gdy nie można było wbić się w rękę to wbijali się w nogę. Kolejne badania wykazały powiększoną nerkę i bardzo rzadką wadę genetyczną - duplikację chromosomu 17q12. Grożą mi trudności w nauce siadania, wstawania, chodzenia, problemy ze wzrokiem, mową, wady serca, nerek czy napady padaczkowe.

Jakby tego było mało mam wzmożone napięcie mięśniowe w nóżkach i obniżone w górnych partiach ciała. Mam problem z jedzeniem, często się nim duszę i dławię. Pilnie potrzebuję drogich sprzętów, które umożliwią mi funkcjonowanie, takich jak pionizator, który będzie utrzymywał moje ciało w prawidłowej pozycji by się nie zdeformowało. Potrzebuję specjalistycznego wózka dla niemowląt oraz fotelika samochodowego. Do tego wielu systematycznych i nieprzerwanych godzin rehabilitacji, by wzmacniać moje ciało i nie doprowadzić do zaniku mięśni.

Jedyną szansą na funkcjonowanie jest Twoja pomoc, człowieka dobrego serca. Moja rodzina nie jest w stanie udźwignąć kosztów leczenia, które umożliwią mi godne życie. Dlatego proszę, pomóż, nie odwracaj się ode mnie, bo jesteś moja jedyną nadzieją na życie!

​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​​Bo najgorsze co może się stać, to brak stałej i systematycznej terapii, a to grozi problemami już do końca życia!

Aby do tego nie dopuścić, bardzo proszę o dobrowolną wpłatę, bo liczy się każdy grosz, a już symboliczne 19 zł to nawet godzina zajęć na turnusie rehabilitacyjnym!

Oluś Waliszko - Subkonto nr 102138102

Ratuję Olusia!

Ratuję Olusia!